Jedynym problemem Leny, było uczucie, jakim darzyła Barcelońską '20'. Z każdym dniem czuła, że kocha Go coraz bardziej i nie potrafiła nad tym zapanować. Nienawidziła się za to. Jak można kochać swojego najlepszego przyjaciela, który w dodatku ma dziewczynę i razem spodziewają się dziecka?! Jak widać można i to bezgranicznie.
Leżała w łóżku, przez okna do jej sypialni wpadały promienie katalońskiego słońca, a Lena znowu miała za sobą nieprzespaną noc. Godzinami przewracała się z boku na bok, myśląc o wszystkim i o niczym, a na samo wspomnienie o mamie, łzy cisnęły się jej oczu. Nawe nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej potrzebuje. Ale jej już nie ma, odeszła na zawsze...
Dołujące przemyślenia dziewczyny, przerwał dzwoniący telefon.
- Gotowa na trening? - zapytał radosnym głosem Tello, gdy odebrała.
- Niby na jaki? - odpowiedziała zdziwiona.
- No nie wiem, może na ten, który zaczyna się za godzinę, na który obiecałaś, że ze mną pójdziesz!
- Aaa, na ten trening... Daj mi 15 minut. - dodała, po czym się rozłączyła. Szybko wstała z łóżka, wygrzebała jakieś ciuchy z szafy i poszła do łazienki się przebrać. To co zobaczyła w odbiciu lustra, dosłownie ją przeraziło. Jej oczy były podkrążone, a do tego całe czerwone, cera była szara, a na twarzy widać było ogromne zmęczenie. Pokręciła stanowczo głową. Dokładnie takie samo odbicie oglądała każdego poranka w Sewilli. Wcisnęła na nogi czarne spodnie, włożyła miętową, zwiewną koszulę i wzięła się za retuszowanie oznak nieprzespanej nocy, co zajęło jej najwięcej czasu. Przejechała jeszcze delikatnie tuszem po rzęsach i uśmiechnęła się sama do siebie. Tak po prostu, by ten dzień okazał się lepszy niż dzisiejsza noc. Chwyciła w pośpiechu torebkę, wsunęła na stopy czarne balerinki, włożyła cienką kurtkę, po czym wyszła z mieszkania i wsiadła do samochodu Cristiana, który stał przed jej blokiem mieszkalnym.
- Boże nareszcie, ileż można czekać?! Miałaś być o 9:15, a jest...
- 9:14 głupku, też się cieszę, że Cię widzę. - wyszczerzyła się. Piłkarz spiorunował ją wzrokiem i po chwili ruszył z piskiem opon z parkingu.
Przez całą drogę do Ciutat Esportovia towarzyszyła im cisza. Kilka razy wymienili między sobą parę zdań i na tym się kończyło. Nie było to do nich podobne gdyż zwykle nie brakowało im tematów do rozmów. Na miejscu przywitał ich Marc, który był pochłonięty dyskusją z Sergim Roberto, którego Hiszpanka nie miała okazji poznać.
- Lenaaaa, stęskniłem się za Tobą! - wrzasnął Bartra i uściskał dziewczynę, kompletnie olewając przy tym Barcelońską '20'. - Gotowa na poznanie Dumy Katalonii?
- Taa, pewnie. - skłamała. Oczywiście, że nie była na to gotowa, ale na to chyba nie da się przygotować, prawda?
- No to świetnie! Leno Garcio Lopéz, przedstawiam Ci Sergiego Roberto Carnicera, naszego małego i kochanego głupka. - powiedziała Barcelońska '15', za co oberwał w brzuch od '24'.
- Dzięki Marc, na Ciebie zawsze można liczyć. - rzekł Roberto, po czym zwrócił się do Leny i delikatnie pocałował ją w ręke. - Miło mi Cię poznać, Leno.
- Uuu Sergi, od kiedy jesteś takim dżentelmenem? - zaśmiał się Bartra.
- Od urodzenia?! Wiesz, ja przynajmniej nie jestem taki wredny jak ty...
- Ja jestem wredny?! To ty mi kradniesz moje danonki!
- Masz 23 lata emerycie!
- No i co z tego?! Danonki mają dużo wapnia i wzmacniają kości.
- Taa jasne, może powiesz mi jeszcze, że podwyższają Twoje minusowe IQ! - zaczęli się wykłócać. Lena stanęła obok Cristiana i zapytała ze śmiechem:
- Oni tak zawsze?
- Mniej więcej. Przyzwyczaisz się. - uśmiechnął się, po czym krzyknął do przyjaciół . - Ej no panowie, bo spóźnimy się na trening!
Marc i Sergi niechętnie skończyli swoją 'dyskusję' i po chwili piłkarze udali się w stronę szatni, a Lenę odesłali na trybuny. Przez parę minut wpatrywała się bezmyślnie na murawę. Marzyła o dniu, w którym pozna piłkarzy wielkiej Barcelony, jednak wyobrażała go sobie nieco inaczej...
- Przepraszam, ale dzisiaj trening jest zamknięty dla kibiców. - powiedział i usiadł koło niej opalony brunet. Hiszpanka od razu Go poznała.
- Oh, przepraszam, nie wiedziałam, nikt mnie nie uprzedził.
-Nic się nie stało, takim ślicznym damom nie można mieć nic za złe. Jestem Alexis. - rzekł podając dziewczynie rękę. Uścisnęła ją i odpowiedziała nieśmiale:
- Jestem Lena.
- A więc powiedz mi, Leno, oczywiście jeśli mogę zwracać się do Ciebie po imieniu, dlaczego jesteś tu sama?
- Nie jestem sama, przyjechałam tu z Cristianem.
- Zerwał w końcu z Loreną?! - wytrzeszczył oczy Sanchez.
- Nie, nie zerwał z nią. Jestem po prostu Jego starą przyjaciółką.
- A szkoda... - odparł zrezygnowanym głosem piłkarz.
- Czemu? Nie lubisz jej? - zdziwiła się Lena.
- A poznałaś ją? - pokręciła głową. - Szczęściara z Ciebie. Ostrzegam Cię, jeśli kiedyś Tello tak nagle, bez żadnego konkretnego powodu przestanie się z Tobą spotykać, wiedz, że to jej sprawka.
- Dzięki, zapamiętam to sobie. - uśmiechnęła się.
- Do usług. Naprawdę miło się z Tobą rozmawiało, ale niestety, musze już iść na trening. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. - powiedział, po czym wstał i wrócił na boisko, gdzie zaczęli się gromadzić zawodnicy Dumy Katalonii. Cristian przedstawił wszystkim Lenę, a potem zaczęł się zajęcia. Marc, Sergi i Alexis, co chwilę posyłali dziewczynie głupie miny. Niestety - Martino zauważył ich wygłupy i cała trójka dostała karne kółka. Wszyscy się z nich śmiali, widząc z jaką niechęcią wykonywali polecenie 'Taty'. Jedynie Cristian wydawał się nieobecny, jakby myślami był zupełnie gdzieś indziej. Nie uszło to uwadze Leny, która bacznie obserwowała swojego przyjaciela. Już podczas przejażdżki na Ciutat Esportovia, wyczuła, że coś Go trapi, nie wiedziała jednak co. Na szczęście po treningu umówili się na kawę, więc miała szansę porozmawiać z zawodnikiem Barçy w cztery oczy.
*
Siedzieli w samochodzie, jechali właśnie do centrum handlowego, gdzie była ich ulubiona kawiarnia i znowu towarzyszyła im ta nieznośna cisza. Rozległ się głośny grzmot, o szyby zaczęły się obijać ogromne krople deszczu. Po paru minutach wjechali na podziemny parking. Wciąż nie wymienili ani jednego słowa między sobą. Hiszpanka myślała, że zaraz wybuchnie, chociaż sama nie wiedziała czym. Nie potrafiła się gniewać na Barcelońską '20', tym bardziej, że nie miała za co. Wysiedli z pojazdu i automatycznie pokonali drogę do Starbucks'a. Zamówili 2 duże Latte, po czym usiedli do wolnego stolika i czekali na swoje zamówienie.
- Cristian, wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.
- Tak, pewnie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odparł.
- Jak uważasz. - wyszeptała i wypiła łyk kawy, którą właśnie przyniosła im kelnerka. Po raz kolejny zapadła kilkuminutowa cisza.
- Dobra, tak naprawdę nic nie jest w porządku. - rzekł wbijając wzrok w blat stołu. - Mam wrażenie, że mój związek z Loreną po prostu się wali. Zaczęła mieć do mnie pretensje, że spędzam więcej czasu z Tobą i z Marciem, mimo że to jej cały czas nie ma w domu. Co chwile gdzieś wychodzi nawet nie mówi mi gdzie. Kocham ją i zależy mi na niej, ale sam nie wiem już co mam robić.
Ostatnie słowa Tello, były dla Leny ciosem prosto w serce, jednak nie dała tego po sobie poznać. Ukrywanie swoich uczuć opanowała do doskonałości.
- Jeśli zależy Ci na niej, dlaczego jesteś teraz ze mną? Zwłaszcza, że Lorena nie jest z tego najwidoczniej zadowolona. - odparła, upijając kolejny łyk gorącego napoju.
- Bo ty jako jedyna naprawde mnie rozumiesz. Poza tym, miałem ostatnio sen... O Twojej mamie. Prosiła bym się Tobą zaopiekował.
- Zabawne. Kiedy przyjechałam do Sevilli, miałam podobny sen. Miałam zapłakaną twarz, schowaną w poduszkę, a ona tak po prostu usiadła na brzegu mojego łóżka i głaszcząc mnie po głowie, mówiła: "Będzie dobrze, nie martw się. Za kilka lat będziesz znowu szczęśliwa z kimś, kto się Tobą zaopiekuje i pokocha najmocniej na świecie". Ale pewnie miała na myśli kogoś innego. - dodała szybko. Cristian w odpowiedzi się uśmiechnął i odczytał sms'a, którego właśnie dostał.
- Cholera... Przepraszam, muszę iść. Kompletnie zapomniałem, że Lorena idzie dzisiaj na USG.
- Nic się nie stało.
- Odwiozę Cię do domu. - zaproponował.
- Nie, nie trzeba przejdę się. Przy okazji odwiedzę mamę na cmentarzu.
- Ale jest burza, deszcz pada, zmokniesz...
- Leć zakochańcu. - zaśmiała się. - Poradzę sobie, jestem już duża.
- Jeśli uważasz, że ze wzrostem 1,66 jesteś duża, to się mylisz kochana. - powiedział Tello.
- Zamknij się i idź już. - spiorunowała piłkarza wzrokiem. W odpowiedzi wybuchnął śmiechem, posłał Hiszpance spojrzenie mówiące "uważaj na siebie" i po chwili pobiegł w stronę parkingu.
*
Ułożyła no grobie mamy śliczny bukiet, złożony z białych tulipanów, przeżegnała się, nałożyła z powrotem kaptur na głowę i sprintem wróciła do swojego mieszkania. Była przemoczona do suchej nitki. Ułożyła mokre rzeczy na kaloryferze, przebrała się w ciepły i wygodny dres, po czym powaliła się na kanapę i otuliła kocem. Nie zdążyła nawet chwycić pilota od telewizora, gdy ktoś zaczął pukać, a raczej walić pięścią w drzwi. Nie zdziwiła się, gdy za nimi stali Marc i Sergi. - Nie uwierzysz! - wykrzyknęli chórem. Wpuściła ich do środka, zaparzyła herbatę i usiadła koło nich na kanapie.
- W co mam nie uwierzyć? - zapytała zaciekawiona.
- Lorena chyba zdradza Cristiana. - powiedział od razu Sergi.
- Słyszeliśmy jak rozmawiała przez telefon z niejakim Luisem. I bynajmniej nie zwracała się do niego jak do przyjaciela. - dodał Marc.
- O czym rozmawiali?
- Między innymi, że mogą się spotykać tylko wtedy, kiedy Cristian jest na treningu albo gra mecz na wyjeździe. - rzekł Roberto.
- Ciekawe... Tello mi dzisiaj mówił, że Loreny prawie cały czas nie ma w domu. Ciekawe...
_____________________________________________________
No i mamy w końcu 3 rozdział :D Przepraszam za moją dość długą nieobecność, ale w marcu nawalili nam sprawdziany, mieliśmy jakieś głupie projekty edukacyjne, przeglądarka mi nie działała i kompletny brak weny na ten rozdział. Z góry przepraszam też że jest taki długi i nudny, ale obiecuję, od następnego będzie się duuużo działo ;) Jeśli chcecie mi pospamować swoimi blogami, zapraszam na mojego aska -------------> http://ask.fm/Maravilla1899
Do następnego :* Obiecuję że 4 dodam szybciej ;)